Section #4

  (Zmrużyłam oczy a łzy kapały mi na ziemię. Wtedy usłyszałam jakiś męski głos, odwróciłam się z najgorszymi myślami...) 
 Oczy miałam cały czas zmrużone. W ogóle nie miałam zamiaru się odwracać, ale nic innego nie mogłam zrobić. Odważyłam się. Wzięłam z ziemi jakiegoś patyka na wszelki wypadek. Może to się wydawać śmieszne, ale nie wiedziałam co robić, a z takim patykiem jest troszkę raźniej. Kiedy odwróciłam się o 180 stopni ujrzałam znaną mi twarz. Był to mój idol Justin Bieber. Otarłam szybko łzy, patrzyłam mu pytająco w oczy oddychając przez usta z powodu kataru.
-Co tutaj robisz?-spojrzał mi głęboko w oczy pytająco. Zastanawiałam się przez chwilę co mu odpowiedzieć i ze spuszczoną głową postanowiłam odpowiedzieć mu żałośnie.
-To samo pytanie mogłabym zadać Tobie..-zastanawiałam się co ja wyrabiam?! Takie rzeczy wypowiedzieć do idola? Taka spokojnie? To ten strach? Ten szok?! Sama nie wiedziałam co się ze mną stało.
-Szukałem Cię.. Chciałem Ci coś oddać.-powiedział lekko się uśmiechając, oddał mi mój notesik i spojrzał na ziemię na której leżał mój dres. Uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął.
-To, ty, tu, co? Ty tutaj śpisz prawda? Co się stało?-powiedział zaniepokojony. Popatrzyłam chwilę na niego, pokiwałam przecząco głową i na chwilę zamknęłam buzie patrząc w ziemię.
-Trochę długo by tu opowiadać..-na moim policzku pojawiło się kilka łez.
-Mam czas.-parsknął chłopak z uśmiechem na twarzy.
-Nie, nie chce Ci zajmować czasu, przecież już prawie północ na pewno jutro masz koncerty czy coś..-nie wiem co to było, ale nie mogłam patrzeć w oczy Kanadyjczyka,
otarłam łzy chusteczką. Piosenkarz nic nie odpowiedział, jedynie wziął mój dres, założył mi go i wziął resztę moich rzeczy. Ruszyliśmy z okropnego lasu w stronę centrum Japonii.
-Dlaczego to robisz?-zapytałam zdziwiona patrząc na chłopaka, który prowadził nas nie wiem gdzie. Ufałam mu.
-To twoje oczy.
-Moje oczy?
-Tak, nie wiem jeszcze co, ale są wyjątkowe, jestem bezradny.-zmarszczył brwi. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Przepraszam chyba? Jak mnie znalazłeś w lesie?-powiedziałam uśmiechając się do chłopaka.
-Może najpierw dojdziemy do domu?
-Jakiego domu?!-trochę to wykrzyczałam i zatrzymałam się.
-Ufasz mi?-powiedział stojąc przede mną.
-Tak bardzo.-ruszyliśmy dalej.
Jednym słowem, którym bym go opisała to "ideał". Nie wiedziałam, że taka historia może mnie spotkać w życiu, ale to dopiero był początek. Po 20 minutach drogi dotarliśmy do jakiegoś mniejszego domku nad jeziorem.
-To twój domek?
-Nie, to domek mojego przyjaciela, przyjechałem w odwiedziny. No wiesz..-po raz pierwszy się uśmiechnęłam do chłopaka i pokiwałam twierdząco głową. Po chwili weszliśmy do środka. Było tam zupełnie pusto.
-A gdzie jest Christian?
-Christian? Widzę, że się interesujesz nieco Bieberem?
-Wiesz, w końcu jestem belieber..-zaśmiałam się równocześnie z Justinem, usiedliśmy na kanapie.
-Jesteś bardzo spokojna, wiesz?
-Może to przez ten szok, strach? Gdybyś mnie znał na co dzień wiedziałbyś, że jest inaczej. Jestem pyskata, szalona, zakręcona, głupia, dziwna...-mówiłam po czym Justin zaczął się śmiać. Patrzyłam na niego chwilę jakby z nerwami, ale po chwili sama zaczęłam się z siebie śmiać.
-Szok? Strach? Co się stało?-powiedział po czym przestał się śmiać.
-Na prawdę chcesz słuchać mojej historii?
-A czy inaczej bym Cię tutaj przyprowadzał?-wywrócił swoimi czekoladowymi oczami.
-Masz rację.- odchrypnęłam i opowiedziałam mu całą historie. Widziałam u niego zainteresowanie co wzbudziło we mnie radość. Kiedy skończyłam chłopak był zdziwiony i przyznał, że ta historia jest okropna. Potakiwałam.
-Może to będzie dziwne, ale za niecały tydzień mam koncert w Chicago, ale jutro tam lecę więc jeśli chcesz to...-uniósł do góry brwi. Byłam zszokowana, na początku nie chciałam się zgodzić, ale długo mnie nie namawiał. Po jakimś czasie się zgodziłam. 
Nie wiedziałam jak ja mogę się mu odwdzięczyć? Przytuliłam go mocno, podziękowałam. Zaproponował żebyśmy poszli spać bo już było długo po północy a jutro o 11:00 wyjeżdża. Na początku nie wiedziałam gdzie mam spać, ale kanadyjczyk szybko to wyczuł i zaprowadził mnie do drugiego pokoju w którym było małe łóżko, telewizor i trochę ozdób. Do teraz nie wiedziałam gdzie jest Christian, ale nie chciałam pytać, to nie moja sprawa przecież.
-Dobrze, to przebież się i śpij dobrze.-powiedział po czym pokierował się w stronę drzwi.
-Justin!-krzyknęłam w ostatniej chwili kiedy wychodził z pokoju.
-Dziękuje Ci bardzo mocno..-jeszcze raz przytuliłam mocno chłopaka. On jedynie się uśmiechnął i wyszedł z pokoju.
-Ja chyba śnię..-uśmiechnęłam się do siebie nie wierząc w to co się dzieje. Wzruszyłam ramionami radośnie i wciąż patrzyłam na drzwi przez które wyszedł Justin. 
Nie traktowałam go już jako jakiegoś Justina Biebera, celebryty, idola, traktowałam go jako swojego najlepszego przyjaciela. Szybko przebrałam się w pidżamę, związałam koka i położyłam się. Byłam tak zmęczona, że wystarczyło się położyć, a już moje oczy się same zamknęły i usnęłam. Obudził mnie zapach naleśników i dźwięk gitary, która gra piękną piosenkę...
***
Witajcie, jej jak dawno nie dodawałam rozdziału matko. Przepraszam, ale jakoś nigdy nie miałam czasu. Coraz bliżej wakacje, trzeba pomyśleć gdzie jechać itp. Chora jestem także przepraszam za jakiekolwiek błędy. Dziękuje, że to czytacie. Wiem, że jest żałosny i krótki, ale to nasza tradycja hihi. Gify nie świadczą o wyglądzie Sally, po prostu biorą ogółem jej czynności i rozdział. Do następnego rozdziału. Czytasz?-piszesz!
ilysfm♡ @pssbieberox

Section #3

   (-Nie kochanie, to Japonia.-uśmiechnęła się. Mówiłyśmy po angielsku. Kiedy powiedziała ''Japonia'' zamurowało mnie. Stałam z otwartą buzią, a kiedy odwróciłam się wolno z dachu lotniska zwisał wielki bilbord ''Welcome to JAPAN!!''. Byłam w wielkim szoku.)
-Ja-ja-japonia?!-powiedziałam sama do siebie dramatycznie po czym zmniejszyły mi się oczy z przerażenia.
-Jest jakiś problem kochanie?-widocznie zrozumiała, że mówiłam to do niej lecz ja nie zważając na nic pokierowałam się przed siebie szepcząc ''Japonia''. Byłam w wielkim szoku, miałam ochotę stanąć na środku drogi i płakać. Podobnie w sumie zrobiłam. Stanęłam w kącie korytarza na lotnisku. Postawiłam walizkę, odgarnęłam długą grzywkę do tyłu i wyjęłam telefon z bagażu. Po moim policzku spłynęła kilka kropel łez, tak znienacka. Nie potrafiłam ich powstrzymać to chyba z przerażenia. Chciałam zadzwonić do cioci, czy do kogokolwiek o pomoc, ale zawsze musiał być jakiś problem. Mianowicie nie miałam środków na koncie i zasięgu. Otarłam te kilka łez opuszkami palców, wzięłam walizkę i wybiegłam na zewnątrz. Nie miałam pojęcia co robić, nie znałam języka jedynie miałam nadzieję, że dogadam się po angielsku. Nie wiedziałam
jaką mają walutę, ale zaryzykowałam. Ruszyłam przed siebie w celu dojścia do sklepu. Rozglądałam się wokół siebie, nie mogłam powstrzymywać łez. Miałam ochotę w coś mocno przywalić a za razem się do kogoś przytulić. Kiedy obróciłam się celu rozglądnięcia poczułam na swoich plecach czyjeś plecy. Najwidoczniej na kogoś wpadłam. Odruchowo przez łzy wypowiedziałam łamiącym się głosem ''I'm sorry''. Kiedy się odwróciłam w stronę człowieka ujrzałam dobrze znaną mi twarz. To był chłopak, mianowicie
miał czekoladowe oczy, malinowe wargi i włosy postawione na żelu. Powiedziałam łamiącym się głosem, lecz już szczęśliwszym:
-Justin Bieber?
-Tak..-zaśmiał się, ale na widok moich łez jego mina zrzędniała.
-Dlaczego płaczesz?
-To dość długa historia, ja-ja nie chce Ci zabierać czasu bo po co. Tylko czy mogłabym prosić o autograf dla Teddy?-powiedziałam jąkając się i ocierając łzy. Widziałam jak on na mnie patrzył z żalem. Najchętniej bym mu teraz wszystko opowiedziała i wtuliła się w niego, ale wszystko mi wyleciało z głowy. Byłam w takim szoku, że nawet nie zdałam sobie sprawy z kim rozmawiam, nawet nie wiedziałam co on tutaj robi. Chciałabym zapytać, ale nie miałam sił mówić. Podałam mu mały notesik i długopis. Przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech. Justin jeszcze raz zapytał dla kogo. Miałam zamiar mu powtórzyć, ale na widok jakiegoś wytatuowanego pakera, który stał za gwiazdą, a na pewno nie był z chłopakiem i patrzył na mnie zadziornie pobiegłam. Wzięłam walizkę i wbiegłam w jakiś zauek. Sama nie wiedziałam co robie. Jedyne co zapamiętałam to to, że Justin się na mnie dziwnie popatrzył jak by było mu mnie żal i wykrzyczał ''Wiedz, że możesz na mnie liczyć''. Powstrzymałam jakoś łzy i postawiłam walizkę na przeciwko siebie. Wyjęłam chusteczkę z kieszeni, usiadłam na walizce i znów zaczęłam płakać. Łzy ocierałam chusteczką. Nie miałam pojęcia co robić.. Na nic już nie miałam siły. Jedyne co robiłam to szlochałam siedząc na walizce. Po dobrej godzinie płaczu podarłam chusteczkę na kilka kawałków i wyrzuciłam przed siebie. Po co tutaj przyjeżdżałam? Chciałam wziąć się w garść. Było mi ciężko to zrobić, ale musiałam. Żałowałam też, że nie uświadomiłam sobie, że gadam z Justinem. Przecież to był mój idol a ja zachowałam się jak jakaś dziewczyna z ADHD. Wybiegłam z zauku aby zobaczyć czy czasem nie ma tam jeszcze kanadyjczyka. Wiedziałam, że już go pewnie nie będzie, ale chciałam tego doświadczyć. Tak też było, nie ujrzałam tam chłopaka. Zasmucił mnie ten fakt, ale nie będzie na mnie przecież czekał. Westchnęłam i ruszyłam z walizką
przed siebie. Sama nie wiedziałam gdzie idę. Poszłam w prawo, przed siebie, tak całkiem bez celu. W końcu nastała noc, a ja wciąż błąkałam po ulicach. Miałam szczęście, że nikt mi nic nie zrobił, ale wciąż mogło to się stać. Bateria w telefonie powoli się rozładowywała. Nie miałam przy sobie nic, miałam ochotę się zabić. Poszłam jakąś dróżką do małego lasu. Zjadłam jakieś owoce z drzewa bo nic cały dzień nie spożyłam, a to była jedyna deska ratunku. Położyłam swój dres na środku lasu a na nim siebie. Spojrzałam na telefon, była 23:48 i właśnie wtedy bateria mi padła. Dzisiaj ostatecznie pojawiło się kilka kropel łez na moim policzku. Po chwili je otarłam. Położyłam się na dresie. Już mi nie zależało czy ktoś mnie zabije czy nie. Czy będzie burza, czy jakieś zwierzę mnie pogryzie. Nie miałam innego wyjścia. Leżałam na dresie i wpatrywałam się w gwiazdy rozmyślając co będzie dalej. Same czarne scenariusze przechodziły mi przez myśl. Znowu pojawiły się one... te głupie łzy. Nie miałam już sił ich ocierać, nie wiem skąd one się wzięły skoro wszystko chyba już wypłakałam. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Szybko się zerwałam. Wzięłam swój dres, komórkę i schowałam się za jakimś wielkim drzewem. Spoglądałam przed siebie kto to. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Cała się trzęsłam. Zmrużyłam oczy a łzy kapały mi na ziemię. Wtedy usłyszałam jakiś męski głos, odwróciłam się z najgorszymi myślami...

***
Cześć. Tak wiem, że rozdział jest żałosny, krótki i bez sensu, ale jestem chora, źle się czuje, a chciałam dodać, jeszcze dzisiaj. Obiecuje, że niedługo dodam nowy bo nie wiem czy pójdę w tym tygodniu do szkoły ew.. Dziękuje wszystkim za te miłe komentarze, nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą te słowa. Przypominam, że jeśli chcesz się znaleźć w zakładce ''Informowani'' napisz swój user właśnie w tej zakładce. Jeśli was informuje, a wy nie komentujecie to przestanę was informować bo nie ma sensu. Moglibyście dać tutaj rt i spełnić moje marzenia tak z innej beczki? To dla mnie wiele znaczy:( KLIK.To chyba tyle, nie rozpisuje się. Dziękuje wam za uwagę i do następnego rozdziału. Czytasz?-Komentujesz!
ilysfm♡ @pssbieberox