Section #2

(Przygryzłam wargę, powywracałam oczami dookoła i zaczęłam się pakować. Jutro miałam zamiar o tym powiedzieć moim znajomym.)
Byłam taka szczęśliwa, że nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Szybko pobiegłam po walizkę na dół. Ignorowałam tatę ze swoją kochanką, teraz już wszystko ignorowałam. Wzięłam walizkę ze strychu
i pobiegłam z nią znów do swojego pokoju. Tata jak zwykle się mną nie interesował, ale przecież to MÓJ tata, on nigdy się mną nie interesuje. Rozsunęłam szybko walizkę,
otworzyłam szafę i zaczęłam się szczęśliwie pakować słuchając piosenek mojego idola. Nagle usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Proszę?-zawołałam a w moich drzwiach ukazał się tata ze swoją kochanką.
-Musimy porozmawiać.. Jedziesz do Ameryki rozumiem, więc chciałbym mieć pewność, że jesteś na to dość odpowiedzialna?- powiedział siadając ze swoją kochanką na krzesłach.
-Phi, gdybyś mnie znał, sam byś sobie odpowiedział.-skrzywiłam się i zaczęłam przecząco kręcąc głową z zawiedzenia.
-Nie tym tonem dobrze? I Jeszcze jedno. Gdybyś mogła to załatw nam tam prace, a zwłaszcza mojemu skarbowi..-pocałował w policzek tą lafiryndę.
-Ha, już wszystko jasne. Nie przyszedłeś tutaj bo się o mnie martwisz, chcieliście po prostu tam również jechać. Prosisz mnie o pracę? Dziecko? Jesteś okropny tylko ta
lafirynda się dla Ciebie liczy! A mama? Zapomniałeś już o niej? Nienawidzę Cię wiesz? -na moje szczęście byłam już spakowana. Długo mi tol nie zajęło. Kiedy jestem bardzo szczęśliwa wszystko idzie mi szybko. Ostatnie co wzięłam to słuchawki i iPad. Po policzkach spłynęły mi łzy. Słyszałam, że oni jeszcze coś krzyczeli, ale nie
zwracałam na nich uwagi. Wzięłam swoją walizkę i szybko wybiegłam z domu. Jedyne miejsce do którego mogłam się teraz udać to Teddy. To moja jedyna przyjaciółka. Nie
miałam wielu przyjaciół, w sumie tylko ją. Ona też kochała Justina. Chłopaki z mojej szkoły to nie tylko pasztety, ale chamy nad chamami. Nienawidzę ich. Pokierowałam
się  stronę jej domu. Włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam słuchać piosenek. Czasami zastanawiałam się, czemu to właśnie ja? Czemu mi najważniejsza osoba w życiu
odeszła? Czemu własny ojciec mnie nienawidzi? Czemu nie mogę powiedzieć osobie która ocaliła mi życie jedyne ''Dziękuje''? Czemu nie mogę go spotkać? Muszę lecieć
648765787 kilometrów żeby być szczęśliwą? Widocznie tak.. Myślałam tak idąc do Teddy, nie obyło się bez kilku słonych łez. Kiedy w końcu dotarłam do Teddy, ona sama we
własnej osobie otworzyła mi drzwi, była zszokowana na widok mnie z walizką. Już nie raz byłam u niej z powodu taty, ale nigdy nie z walizką..
-Sally? Co się stało, wchodź..-krzyknęła rozszerzając drzwi. Weszłam bez słowa, ona zdążyła się domyślić.
-Tatuś?-zapytała kiwając głową, a ja odpowiedziałam przytakując. Poszłyśmy do jej pokoju. Zrobiła nam gorącą czekoladę. Jej rodziców nie było przez kilka dni, była
jedynaczką jak ja. Wzięłam od niej gorącą czekoladę i obie usiadłyśmy na jej w miarę dużym łóżku. Opowiedziałam jej wszystko wykluczając USA. Teddy zaczęła mnie
pocieszać. Ona była kochana i zaczęła mówić, że będzie przy mnie w wakacje, nie będę musiała spędzać czasu z tatą, będziemy zawsze razem. A ja nie mogłam patrzeć jak
ona się ''podnieca'' na taką myśl, wiedziałam, że to nie możliwe. W końcu nie wytrzymałam, zasłoniłam twarz dłońmi i wydusiłam
-Nie spędzimy ich razem..-prawie to wykrzyczałam, a jej oczy się powiększyły.
-Jak to nie?
-Ja-jade do Ameryki, moja rodzina, tata, mama sama rozumiesz-powiedziałam dość smutno.
-Ja nie wiem, czy się cieszyć czy płakać..-powiedziała dość spokojnie.
-Jak to?-spodziewałam się innej reakcji..
-Popatrz, USA, chłopaki, miasta, rodzina, zakupy, etc, a z drugiej strony to 2 ostatnie dni razem..-była zdezorientowana, widziałam.
-Ciesz się, nie chcę żebyś się smuciła, proszę Cię!-zaczęłam się śmiać, po chwili ona się dołączyła. Resztę nocy przegadałyśmy. Szczerze mówiąc ona była chyba bardziej
podekscytowana niż ja. W duchu cały czas się z niej śmiałam. Miałyśmy plany iść razem na zakończenie roku i ten dzień spędzić razem. Nie będę opisywała 30 czerwca,
zakończenia bo chyba wszyscy wiecie jak wygląda zakończenie roku i dzień z przyjaciółką? Plotki, chłopaki, lody, zakupy, kawały i oczywiście Justin. Nie mogło go
zabraknąć, zaczęła o nim mówić, jak bym go spotkała w Ameryce, żebym wzięła jej autograf od niego etc. Już była noc kiedy zaczęła o nim marzyć, a ja słuchając jej
usnęłam. Obudził mnie jej krzyk.
-Co się stało?!-wyskoczyłam z łóżka.
-Za godzinę masz samolot!-wykrzyczała to a mi się powiększyły bardziej oczy.
-CO?! JAK TO?! Jak Ci się udaje tak rano wstać?!?!-wykrzyczałam jeszcze głośniej niż ona i szybko pobiegłam odbyć ranną toaletę. Gdy wyszłam, pobiegłam do pokoju, w
którym spałyśmy. Ona była już na dole, pakowała moje ciuchy w których chodziłam wczoraj. Była taka opiekuńcza i kochana. W pokoju ubrałam się w białą bokserkę, na nią
nałożyłam krótki top na którym widniał dodatek komiksu, dobrze znany ''POW!!'' muszę przyznać, że fajnie pasowała do niebieskich, przedartych legginsów i czerwonych
vansów. Swoje włosy pokręciłam własną lokówką. Dwa kosmyki zamieniłam w drobne warkoczyki i spięłam ich lecąc na ukos. Musnęłam rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem.
Taki makijaż lubiłam, jeśli można to nazwać makijażem.
-Jest z 30 stopni w cieniu, co ta grubo?-zapytała Teddy śmiejąc się cicho a ja tylko zmrużyłam oczy. Miałam farta bo lotnisko było z pięć minut od domu Teddy. Zjadłyśmy
szybko gofry przygotowane wcześniej przez Teddy, rozmawiając jeszcze. Okazuje się, że zajęło nam to 30 minut. Miałam jeszcze z 15 minut na dojście na lotnisko, bo lepiej
być w końcu wcześniej, tak? Wzięłam swoją walizkę na kółkach za rączkę i wyprowadziłam przed jej dom. Teddy miała mnie odprowadzić, ale nagle stanęła..
-Co jest kochanie?
-Nie mogę Cię odprowadzić..-odpowiedziała Teddy.
-Czemu?
-Sally, już nie raz się rozstawałam. To tak bardzo boli, zwłaszcza na lotnisku. Ten widok kiedy osoba, która jest dla Ciebie na prawdę ważna Cię opuszcza, wchodzi
do tego samolotu. Chcę Ci życzyć szczęścia, mam nadzieje, że jeszcze się kiedyś zobaczymy-zobaczyłam łzy na jej policzkach, po chwili poczułam je też u siebie.
-Głuptasie, wiesz, że wrócę przecież...-nagle poczułam coś co się sprzeciwia temu co mówię.
-Posłuchaj tej piosenki, jak będziesz szła na lotnisko.
-To nasza ulubiona piosenka, oprócz Justina...-zaśmiałam się mając na policzkach łzy.
-Wiem. Kocham Cię wiesz? Do zobaczenia mam nadzieję, nie zapomnij o mnie..-próbowała ukryć swoje łzy uśmiechem, co ja też próbowałam.
-Wiesz, że nigdy ja Ciebie również.-włożyłam sobie słuchawki i nacisnęłam ''PLAY'' na telefonie. Pomachałam jej ostatecznie, a ona weszła do swojego domu. Poczułam
jak łzy kapią mi na ziemię. Zmrużyłam oczy i ruszyłam przed siebie wczuwając się w piosenkę. Patrzyłam w ziemię pytając czemu muszę lecieć tyle kilometrów żeby być
szczęśliwą? Nim piosenka się skończyła doszłam na lotnisko. Szczerze? Te wielkoludy mnie przerażały, nie chciałam tam wsiadać...Sama... Drżałam, nagle usłyszałam moje
imię. To był pilot.
-Dobrze, że pani jest, niech pani już wejdzie, zaraz startujemy.-uśmiechnął się i wszedł do samolotu. Popatrzyłam na zegarek. Było za wcześnie ale w końcu oni wiedzą
lepiej. Weszłam do samolotu. Cała drżałam. Żeby załagodzić strach, ból włączyłam piosenki idola oczywiście. Patrzyłam w okno, miałam najlepsze miejsce, nie musiałam
patrzeć na innych. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, byłam bardzo zmęczona. Obudziła mnie stewardesa.
-Proszę wysiadać, już jesteśmy.-była uśmiechnięta i bardzo miła, ale w końcu to jej praca. Widziałam ją za mgłą, ale zaraz przetarłam oczy.Uśmiechnęłam się i wysiadłam.
Wydawało mi się za szybko, do USA się leci z 6 godzin. Przypomniałam sobie kiedy wysiadałam, żeby zapytać czy dotarliśmy do dobrego miejsca, jeszcze mama mi to
mówiła, ale po co skoro chyba nie pomyliłam tych samolotów? Wyczekiwałam na moją rodzinę. Patrzyłam po całym lotnisku, ale nikogo nie było. Po godzinie wyczekiwania
podeszłam do jakiejś pani, która stała za ladą.
-Przepraszam, to jest Chicago prawda?-zapytałam uśmiechając się, wiadomo, że to USA.
-Nie kochanie, to Japonia.-uśmiechnęła się. Mówiłyśmy po angielsku. Kiedy powiedziała ''Japonia'' zamurowało mnie. Stałam z otwartą buzią, a kiedy odwróciłam się wolno
z dachu lotniska zwisał wielki bilbord ''Welcome to JAPAN!!''. Byłam w wielkim szoku.

***
Dzisiaj rozdział jest taki krótki i beznadziejny wiem wiem. Próbowałam brać wszystko ogółem bo się spieszyłam bo właśnie potem idę na skype rozmawiać z tą rodziną z USA nrjklmvnberk. Obiecuje, że nowy rozdział dodam albo wcześniej lub najpóźniej w czwartek już z Justinem. Jeśli chcesz być informowanym napisz swój user w zakładce ''Informowani''.
Czytasz?-Komentujesz!  
ilysfm@pssbieberox

Section #1

  W lipcu skończę 17 lat. Nazywam się Sally Robinson, jestem polką lecz mam rodzinę w Ameryce i bardziej zaliczamy się do Ameryki niż do
Polski. Sama nie wiem dlaczego, po prostu uwielbiam język Angielski, ale mam to w genach jak i moja mama która wymyśliła moje imię ''Sally''. Jeśli chodzi o mamę to
nie żyje już rok, umarła gdy miałam 16 lat na raka, jak i dziadkowie. Wychowuje się z moim tatą i jego kochanką której nie cierpię. Jestem jedynaczką i właśnie w tej
sytuacji zdaje sobie sprawę jak bardzo chciałabym mieć rodzeństwo. Niby jesteśmy bogaci, mój tata jest prawnikiem więc nie jest tak źle, ale wolałabym mieć z powrotem
mamę niż te pieniądze. Tak bardzo brakuje mi rozmów z nią, jej rad, uścisku, wieczorów na których oglądałyśmy komedie, wspólne zakupy. Już się przyzwyczaiłam, jest mi
z tym ciężej niż sobie wyobrażacie, ona była dla mnie wszystkim. Tata zawsze nie pochwalał mnie, moich pomysłów, zawsze odczuwałam jak by mnie nie znosił nie wiem
dlaczego. Nie chcę mi sie z nim gadać, ani nawet patrzeć chociaż to mój tata. Od kiedy ma tą kochankę już nie ma dla mnie czasu, sama sobie radzę ze wszystkim
praktycznie nie ma go w domu. Kiedyś chciałam się nawet okaleczać, ale powstrzymał mnie od tego mój idol Justin Drew Bieber. Byłam wierną mu belieber od kilku już lat. Wiedziałam, że i tak nigdy
go nie spotkam, poddawałam się ze spamowaniem ze wszystkim, wiedziałam, że i tak się nie uda. Któregoś dnia zdałam sobie sprawę z tego, że chociaż mam 17 lat jeszcze
nie dam rady sobie sama. Wiedziałam, że nie mam co liczyć na pomoc ze strony taty, czy rodziny z jego strony. Wiedziałam jednak, że może mogę liczyć na jakąś pomoc ze
strony mojej mamy rodziny, czyli tej która mieszkała w Ameryce? W końcu tam był mój chrzesnoojciec, rodzina, ciocia, wujek i słodki prawie 3 letni kuzyn. Nie widziałam
się z nimi z kilka lat. Niby mam skype i mam ich w kontaktach, ale nigdy nie mogę na nich trafić kiedy są dostępni..
  Była sobota rano, 22.06.2014r. co prawda były już prawie wakacje. Weszłam rano szybko na laptopa byłam w pidżamie jeszcze zaspana, ale nie przegapiła bym okazji
rozmowy z ciocią. Weszłam szybko na skype i zobaczyłam, że są dostępni. Podskoczyłam z radości, uśmiechnęłam się i chciałam do nich zadzwonić, ale co prawda trochę
się bałam. Obgryzałam paznokcie i w końcu wzięłam się na odwagę i zadzwoniłam jednak była zajęta. Zdałam sobie sprawę, że pewnie ciocia rozmawia ze swoim mężem, który
jest nadal w Polsce. Nie chciałam tracić czasu więc poszłam jakoś się szybko ogarnąć. Odbyłam poranną toaletę, a że było lato ubrałam się luźno.
Mianowicie to ubrałam czarne zadrapane spodenki, bluzkę bokserkę, a na nią top na którym widniał Garfield. Ubrałam szybko Converse, ogarnęłam włosy, przejechałam
pomatką po ustach i musnęłam swoje rzęsy tuszem. Nie lubiłam się bardzo malować. Wróciłam szybko do swojego pokoju, położyłam laptopa na stoliku obok okna, który był
przeznaczony na laptopa i spróbowałam zadzwonić jeszcze raz. Udało się. Zobaczyłam ciocię, jej córkę i małego Erdena, który był moim kuzynem był taki słodki. Oczywiście
mówili oni też po Polsku, jeszcze na moje szczęście nie zapomnieli języka bo chociaż byłam dobra z angielskiego bałam się rozmawiać po angielsku.
-Hej..-powiedziałam mocno uśmiechając się i machając do kamerki. Oni odwdzięczyli czynność.
-Witaj kochanie co tam? Jak tam mama?- byłam trochę zdziwiona, że nie wiedzą, ale przecież to tyle kilometrów a na skype ostatni raz widzieliśmy się z półtora roku temu.
-Dobrze, dobrze, a mama? Mama umarła rok temu..-spuściłam głowę na dół i przęknęłam ślinę.
-Jak to? Matko, tak nam przykro.-zobaczyłam u nich łzy w oczach.
-Ale już się powoli przyzwyczajam, wiadomo brakuje mi jej, ale nic nie zrobię.-przykleiłam do siebie sztuczny uśmiech, którym próbowałam ich przekupić. Oni wiedzieli, że
ze strony taty i jego rodziny nie mam żadnego wsparcia dlatego zaproponowali mi coś.
-Wiesz co skarbie? Wiesz, że jesteś dla mnie jak córka, wakacje zaczynają się w lipcu dlatego w lipcu przyjedziesz tutaj na 2 miesiące czyli całe wakacje, opowiesz nam
wszystko, potrzebujesz teraz wsparcia, wiemy, że ze strony taty nie masz na co liczyć, tylko proszę nie odmawiaj..-powiedziała Kathy czyli mama mojego kochanego kuzyna.
W sumie sama już nie wiedziałam czy to Kasia jest moją kuzynką czy Erden, ale mówiłam jej Kasiu bez względu na nic. W końcu raczyłam odpowiedzieć na ich prośbę.
-A-a-ale-ale ja nie mogę.. nie mogę Wam wejść na głowę, nie mam dużych oszczędności, a tata mi na pewno nie da, nie mogę tyle od Was żądać, nie mogę.-zasłoniłam twarz
ręką bo poczułam jak łzy szczęścia wypływają mi z oczu. Zawsze chciałam tam lecieć, ale nie chciałam im wchodzić na głowę, tyle pieniędzy i w ogóle.. Jąkałam się i nie
wiedziałam co powiedzieć.
-Przestań skarbie, jakie pieniądze? Oddasz nam kiedyś, przynajmniej będę miała pewność, że podasz mi szklankę wody na starość?-zachichotała mama Kasi czyli pani Joanna,
mama też mojego chrzesnoojca.
-Nie, nie wiem co powiedzieć.. Oczywiście, że podam-zaśmiałam się cicho pod nosem.
-Wystarczy jedno ''tak''.-powiedziała Kasia. Po chwili zastanowienia odpowiedziałam stanowczo:
-Tak, matko nie wiem jak dziękować.-zaczęłam się cieszyć jak głupia. Rozmawialiśmy chyba jeszcze z 2 godziny. Powiedzieli, że oni zajmią się wszystkim czyli biletami,
wizami etc. Byłam taka szczęśliwa, że nie wiedziałam co powiedzieć. Po kilu godzinach musieliśmy kończyć bo Erden był śpiący, z resztą jak oni wszyscy. U mnie było
jeszcze troche czasu bo u nich jest o 6 godzin w tył więc  miałam jeszcze czas. 6 dni minęło jak 6 minut. Nim się obejrzałam był już 28.06.2014r. denerwowałam się bo
nie dostałam jeszcze ani biletu ani wizy czy coś, nawet nikomu o tym jeszcze nie mówiłam do dzisiaj oprócz taty, wiadomo, zgodził się bez problemu, miałam wrażenie, że
się w ogóle o mnie nie martwi, ale co tam.. Lecieć miałam już podobno 1 lipca, tak pisali mi na skype. Bałam się, że się rozmyślili czy że to nie wypali czy coś.
W końcu był 29 czyli niedziela, jutro zakończenie roku szkolnego. Wstałam rano, ubrałam się luźno w dresy i bluzę ze zdjęciem Justina bo dzisiaj nikt nie przychodził,
ja też nigdzie nie szłam. Zeszłam szybko na dół bo byłam bardzo głodna. Zjadłam cruasanta z dżemem i nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam
był to listonosz.
-Dzień dobry, przepraszam, że w niedziele, ale system się popsuł i dzisiaj rozwozimy spóźnione listy. Proszę podpisać.-uśmiechnęłam się odpowiadając i odebrałam
wszystkie listy, podpisałam papiery i pożegnałam się. Podbiegłam szybko do blatu kuchennego. Widziałam tam same rachunki za prąd, gaz i listy do taty. Zawiodłam się,
rzuciłam listami nerwowo o ścianę. Zobaczyłam, że z jednego listu wypadł drugi. Podeszłam z nadzieją, że to ten list. Podniosłam go i spojrzałam co na nim pisało. Był
to rachunek za telefon.
-Nie, no proszę Was..-zjechałam po ścianie, tak bardzo chciałam jechać do Ameryki. Po moich policzkach spłynęły łzy. Nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają był to
tata ze swoją kochanką. Jak zwykle się miziali, a ja się tylko krzywiłam. Odchrypnęłam ze zmarszczonymi brwiami.
-O, witaj, przepraszam, ale zapomniałem Ci czegoś dać, przyszło to w piątek..-Wyciągnął rękę, a ja złapałam list, był to list z U.S.A. Co?!? W Piątek?! Dopiero teraz
mi go dajesz? Pobiegłam szybko na górę i otworzyłam go, usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać..

''                                                       Kochana Sally! 
Nie będziemy się rozpisywać po prostu chcemy Cię tutaj z nami chociaż na 2 miesiące. Erden bardzo tęskni jak i my. Odbierzemy Cię na lotnisku, a na potem mamy już plany.
Wszystko załatwiliśmy. Masz wizę na 10 lat i bilet dołączony do tego listu. Do zobaczenia kochanie, miłego pakowania!:)
                                                                  Jennifer, Kathy, Erden and others.''

Przygryzłam wargę, powywracałam oczami dookoła i zaczęłam się pakować. Jutro miałam zamiar o tym powiedzieć moim znajomym.

***
Matko witajcie Kochani. Zmieniłam opowiadanie tak, tak. Po prostu nie miałam weny na dalszą część tamtego, znaczy się miałam, ale uznałam, że to już bez sensu. Napisałam jakieś takie opowiadanie ponieważ mniej więcej już wiem co pisać dalej a z resztą sama mam rodzinę w Ameryce więc będzie mi prościej ujjyhgfvvcdfghtyujuythrg. Justin pojawi się jeszcze spokojnie w 3 rozdziale już na pewno będzie a w 2 jeszcze nie wiem, muszę się zacząć za pisanie i dodać w menu wygląd Sally. Jutro już do szkoły ugh ale tylko 2 dni a potem znów wolne, więc za 2 dni lub około 3 pojawi się nowa notka. Lecę odrabiać angielski. Jeśli chcecie być informowani podpisujcie się pod zakładką ''Informowani''. Do następnej notki. Do zobaczenia, ily♡

Wygląd bohaterów.

 SALLY ROBINSON (17l.)
169cm wzrostu. Jest bardzo skromna, mówi o sobie, że jest gruba, lecz wszyscy jej znajomi uważają, że jest bardzo chuda i tak też jest. Ma włosy nie daleko poza ramię. Kolor brązowy a końcówki przybierają kolor blond/kręcone. Zielono-piwne duże oczy z długimi naturalnymi rzęsami. Śliczny uśmiech, blade usta, mniejsze zęby. Zgrabny mały nos. Zazwyczaj dłuższe naturalne ale też i nie za długie paznokcie pomalowane na pudrowy róż.
Styl ubierania się: sportowo ale i za razem elegancko.

JENNIFER SUGNY (55l.)
166cm wzrostu. Grubsza sylwetka. Krótkie siwo-brązowe włosy/loki. Średnie piwne oczy z długimi rzęsami. Ładny uśmiech, zgrabny nos. Dłuższe naturalne ale też i nie za długie paznokcie pomalowane na niebiesko.
Styl ubierania się: luźno, ale elegancko.

KATHY SUGNY (35l.)
171cm wzrostu. Blond włosy, długość do ramion. Grubsza sylwetka. Mniejsze brązowe oczy, zgrabny nos. ''Cieńsze'' blade usta, śliczny uśmiech i małe zęby. Ładne dłuższe naturalne ale też i nie za długie paznokcie pomalowane na pomarańczowo.
Styl ubierania się: luźno, ale elegancko.

 ERDEN SUGNY (3l.)
Mały/dziecko. Blond włosy krótkie. Śliczny uśmiech, małe zęby zgrabny nos. Mniejsze brązowe oczy z krótszymi rzęsami. Szczupły. 
Styl ubierania się: sportowo.

***
Głównych bohaterów mniej więcej wam przedstawiłam chyba. Justin Bieber wiecie jak wygląda, a jak pojawią się inni jacyś bohaterowie to wyobraźcie ich sobie ja amerykanów bo nie będę każdego opisywać. O dokładniejsze pytania zgłaszajcie tutaj; ask.fm/IMPOSSIBLEANDYET

Kontakt

TT.com/drewxsh
ASK/BIEBERXH
E-MAIL/pauline.slywaz@gmail.com

O autorce

Witajcie, nazywam się Martyna, mam 15 lat i pół. Jestem belieber i arianator. Postanowiłam zacząć blogować na blogspocie, wcześniej miałam tylko na onecie. Więcej dowiecie się pytając na asku, który jest podany w "Kontakt". Mam nadzieje, że spodoba Wam się to jak pisze.

Informowani

- paulinaa__xD
- ddakaaangel
- awmyhazz 
- okrutna15585 
- only_hopexx 
- maooho 
- Doninika  
- justin_ma_swag
- bieberdaddy